Twardo o miłości, czyli jak rozpocząć zmagania z uzależnieniem
Gdy już tylko przywiązanie
trzyma nas przy bliskiej osobie
zmagającej się z problemem uzależnienia,
jedyne co nam pozostaje to pokochać ją od nowa.
Miłość nie jedno ma oblicze. Kochać
można na wiele sposobów, miłością romantyczną, erotyczną, platoniczną, czy
bezinteresowną. Kochać zbyt mocno to zatracić się w miłości bez reszty. Kto tak
kocha, przedkłada dobro partnera ponad własne.
Gdy stawiamy drugą osobę w centrum
naszego istnienia, zapominamy o sobie i swoich potrzebach. Robimy wszystko by
zaspokoić jej zachcianki. Pozwalamy na drobne grzeszki, które sprawiają radość.
Zaślepieni miłością wypieramy czarne scenariusze i nie dostrzegamy
niepokojących aspektów zachowania partnera.
Z czasem, to co wcześniej nie
przeszkadzało zaczyna drażnić. Powoduje napięcia, staje się przyczyną
wyniszczających kłótni. Po wielu latach bezowocnych starań o przywrócenie
normalności, dostrzegamy że miłość wygasła. Przy sobie trzyma nas jedynie
przywiązanie.
Uzależniony kocha miłością
egoistyczną. Skupiony jest na realizacji własnych potrzeb i przyjemności, prezentuje hedonistyczne
podejście do życia. Unika bólu i cierpienia. Zatraca się w świecie własnych
uciech z pomocą psychologicznego mechanizmu iluzji i zaprzeczeń. Dzięki
niemu dostosowuje rzeczywistość do własnych potrzeb, zniekształcając ją i
zaprzeczając obiektywnym faktom. Ucieka w świat marzeń, gdzie nie ma problemów,
a zabawa trwa w nieskończoność.
Twarda miłość
Jeżeli chcemy pomóc osobie
zmagającej się z uzależnieniem to powinniśmy odebrać jej komfort picia.
Musimy sprawić, by sama zaczęła ponosić konsekwencje swoich wyniszczających
działań.
Osoba uzależniona miłość własną
ceni ponad wszystko. Nie jest wrażliwa na cierpienia bliskich. Pozostaje jednak
wrażliwa na własne cierpienie, ból i straty. Wstyd i niedogodności mogą
zmotywować ją do podjęcia leczenia.
Twarda miłość nie jest łatwa,
wymaga byśmy przestali chronić, wyręczać, usprawiedliwiać. Czasami pozwolić, by
osoba uzależniona sięgnęła dna.
Przez lata tkwimy w chorym
porządku, do którego się przyzwyczajamy, by chronić naszą prywatność i
wstydliwą tajemnicę rodziny. Niezwykle ciężko jest publicznie obnażyć problem,
wyjawić przykre sekrety. Tylko kryzys
może jednak skłonić uzależnionego do
zmagań ze światem.
Pokochać twardą miłością to dać szansę na wyjście z nałogu, a także
przywrócenie normalności i dawno utraconej miłości.
Pracoholizm pułapka współczesności
„Pracoholik”
jest terminem oznaczającym „człowieka uzależnionego od pracy”. Wielu ludzi z
dumą tytułuje się pracoholikami, traktując to określenie jako przepustkę w
osiąganiu coraz to wyższych szczebli kariery zawodowej. Pracoholizm, mimo iż
stanowi formę uzależnienia od pracy, w świadomości społecznej funkcjonuje jako
synonim zdrowego, wysoce efektywnego i wartościowego stylu pracy.
Na
ukształtowanie się takiego stosunku do pracy duży wpływ wywarł przewrót
kapitalistyczny – miejsce zalecenia „czy się stoi czy się leży ...” zajął postulat „w wyścigu szczurów wygrywają
najlepsi”. Wielu pracodawców oferuje swoim potencjalnym pracownikom
atrakcyjne stanowiska i wysokie
zarobki. W zamian za te przywileje oczekuje poświęcenia i dyspozycyjności.
Realna szansa na zarobienie „dużych pieniędzy”, związana z koniecznością
ciągłego konkurowania, kusi rzesze i skłania do ciężkiej i wytężonej pracy.
Człowiekiem
sukcesu nazywana jest osoba aktywna, ciągle zajęta i całkowicie oddana swojej
pracy, co wiąże się z brakiem czasu na realizowanie się w pozostałych sferach
życia. Posiadanie dużej ilości wolnego czasu jest kojarzone z nieudolnością, a
na nieudaczników zapotrzebowania na rynku pracy po prostu nie ma.
Innym powodem niezwykłej heroizacji pracoholików
jest nieumiejętność ich odróżniania od osób dużo pracujących, czyli tak zwanych
entuzjastów pracy. Istnieje różnica pomiędzy osobą, która kocha swoją pracę,
przez co poświęca jej dużo czasu, a tą dla której praca stanowi jedyną wartość,
dla której stopniowo rezygnuje z pozostałych sfer życia. Fakt, że osoba dużo i
intensywnie pracuje nie musi oznaczać, że jest uzależniona. Dopiero wykonywanie
pracy pod wewnętrznym i niekontrolowanym przymusem, a także odczuwana
niemożność „wyłączenia się” decyduje o tym, że mamy do czynienia z problemem
uzależnienia. Niemożność „wyłączenia się”, czyli przerwania wykonywanego
zadania z własnej woli.
Bryan Robinson czołowy badacz zjawiska wyróżnił dziesięć wskaźników pomocnych w
rozpoznaniu uzależnienia od pracy:
1)
ciągły pośpiech,
bycie zajętym;
2)
potrzeba kontroli;
3)
perfekcjonizm;
4)
problemy ujawniane w
związkach międzyludzkich;
5)
nadmierne
przeciążanie się pracą;
6)
trudności w
zrelaksowaniu się i oddaniu się zabawie;
7) kłopoty polegające na
traceniu wątku w trakcie konwersacji, powodowane wyczerpaniem i zaaferowaniem
na poziomie myśli aspektami związanymi z pracą;
8)
niecierpliwość i
poirytowanie;
9)
nieadekwatność obrazu
siebie;
10)zaniedbywanie siebie.
Fragment mojej pracy pod kierunkiem wspaniałego profesora Bohdana Dudka.
Źródła:
Mieścicka, L.
(2006). Pracoholizm. Warszawa: Instytut Psychologii Zdrowia.
Paluchowski, W.
J., Hornowska, E. (2003). Pracoholizm a system wartości i uwarunkowania temperamentalne.
W: S. Witkowski (red.) Psychologiczne wyznaczniki sukcesu w zarządzaniu.
(str. 297-321). Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Robinson, B. E.,
Kelley L. (1998). Adult
children of workaholics: self – concept,
locus of control, anxiety and depression. W: American Journal of
Family Therapy. 26 (3), (str.35-50).
Wojdyło, K. (2003). Charakterystyka problemu
uzależnienia od pracy w świetle
dotychczasowych badań. W: Nowiny
Psychologiczne. 3, (str. 33-50).
0 komentarze:
Prześlij komentarz